- No chyba nie myślisz, że zrobię to na dworze.
- Gdybym tego chciał, nie stawiałabyś oporu. Rozbieraj się - patrzy na mnie gniewnie, stukając palcem w moje czoło.
- Nie ma mowy Ravi, idę do domu - odwracam się pośpiesznie, zapinając zamek sukienki.
- Nie moja droga, zostaniesz tu, dopóki się nie pożywię - przystaję w półkroku, wstrzymując oddech.
- Słucham? Co.. co Ty chcesz zrobić?
- To, co słyszałaś - uśmiecha się złośliwie, podbiegając do mnie z szybkością światła.
Odchyla moją głowę do tyłu, wbijając zęby w delikatną skórę na szyi. Krzyczę przerażona, próbując oderwać go od swojego ciała. Na marne. Chłopak z niesamowitą szybkością kładzie mnie na ziemi, przygniatając mnie ciężarem swojego ciała. Zamykam oczy, powstrzymując rodzący się krzyk w krtani. To koniec, już nigdy nie zobaczę brata, przyjaciół.. Oliviera. O mój Boże, co ja zrobiłam. Z całej siły uderzam mężczyznę w głowę, walcząc o przetrwanie. Ten, jakby nigdy nic nie wykonuje żadnego ruchu, wbijając się głębiej i powoli wysysając ze mnie ostatnie resztki życia. Tracę siły. Na miejscu bólu pojawia się niezwykła przyjemność. Rozchylam usta, jęcząc cichutko. Oplatam ramionami szyję Raviego, przyciskając go mocniej i zachęcając do dalszego picia. Porusza się powoli, natrafiając męskością na moją nogę.
Ciemność.
*
Budzę się w małym, jasnym pomieszczeniu. Podnoszę głowę z poduszki w obawie, że coś mi się stało. Leżę naga na satynowej pościeli, którą przyozdabiają gdzieniegdzie złote lilie. Przecieram dłonią czoło, podciągając kołdrę pod brodę. Wyczuwam zapach krwi, wody kolońskiej i brzoskwini. Przenoszę dłoń na szyję, dotykając palcem dwóch małych wypukłości. Syczę z bólu, mrużąc oczy. Do pokoju wchodzi wysoki mężczyzna, ubrany w jasne jeansy. Jego tors przyozdabiają kręte blizny, podobne do tatuaży. Mierzwi blond włosy dłonią, pisząc coś pośpiesznie na iPhonie. Zerka na mnie, a jego kącik ust podnosi się po zauważeniu mojej miny.
- Wyspałaś się?
- Nie, ale.. co ja tu robię?
- Wybacz, złotko. Nic Ci nie powiem, póki nie omówię tego z Radą.
- Jaką Radą?
- Powiedziałem, że nic Ci nie powiem - podchodzi do mnie, siadając koło mojej nogi - Ile pamiętasz z
wczorajszej nocy? - jego bursztynowe spojrzenie przeszywa mnie na wskroś.
- Niewiele, przypominam sobie tylko.. - rumienię się, spuszczając wzrok na pościel. Wyczuwam, że się uśmiecha.
- To dobrze, o to chodziło - klepie mnie po dłoni, przejeżdżając paznokciem po odsłoniętej skórze.
Przecina ją, powodując, że wbijam wzrok w sączącą się strużkę krwi. Rana goi się błyskawicznie, a ja zaskoczona przenoszę spojrzenie na jego twarz. Uśmiecha się do mnie, wstając i wychodząc do drugiego pokoju. Zmęczona opadam z powrotem na poduszkę, zamykając automatycznie oczy i odpływając w krainę snów.
Zrobię z tego coś na dłuższą metę, trzeba w końcu wziąć się do roboty.
Miłego dnia oraz czytania!
Fajne, fajne :D Nutka grozy ;p
OdpowiedzUsuńZaciągnęło trochę uniwersum "Darów Anioła", szczerze mówiąc... Taki Jace, przerobiony na wampira xD I chociaż nie przepadam za tą serią, nawet, jeśli miałabyś pisać to samo co Cassie, to w Twoim wykonaniu będzie lepsze ;p :D
Czekam na ciąg dalszy! ;p
Miłego dzionka! ;)
Nawet nie pomyślałam o Jace'ie, po prostu kierowałam się tym, że Ravi będzie mieć blizny po stoczonych walkach, a jego blond włosy mają przedstawiać niewinność, która jest zewnętrzną pułapką na ludzi. Nie mam zamiaru pisać tego, co Cassie, jestem pewna, że w późniejszym czasie Micante tenebris Cię zaskoczy :D
Usuń