poniedziałek, 23 marca 2015

Wielkanocny post! - za wcześnie? E taaaam.

Wielkanoc. Kolejne, bezsensowne święto. Nieskończona ilość biegających dzieciaków, szukających jajek w ogrodach i głośne piski radości podczas "polowań" na zająca. Po co to komu? Dwa dni temu skończyłam 16 lat, a od dawna nie wierzę w durne bajeczki, wciskane przy każdej okazji przez rodziców. A to Święty Mikołaj z prezentami, Wróżka zbierająca zęby spod poduszki - jednym słowem, kit. Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mamy.
 - Mel, zejdź tu na chwilę! Musisz mi w czymś pomóc! - jej donośny głos przebija się przez zamknięte drzwi.
 - Już idę.. - mówię sama do siebie, powolnie wstając z łóżka i zmierzając ku kuchni.
Przy stole zastaję rozemocjonowanych braci, wyrywających sobie nawzajem koszyk.
 - Dobrze, że już jesteś, mam dla Ciebie zadanie - wycierając dłonie w ręcznik, patrzy na mnie spode łba - Masz dzisiaj trochę wolnego czasu, prawda?
- Możliwe - krzyżuję ramiona na piersiach, przyjmując obojętną postawę - A jakie jest to Twoje zadanie?
- Pójdziesz z Simonem i Alex'em szukać jajek do ogrodu - uśmiecha się kąśliwie, puszczając oczko do chłopców - Masz coś przeciwko?
- Jasne, że tak. Mam w ogóle jakiś wybór? - przewracam oczami, przestępując z nogi na nogę.
- Nie masz skarbie, ubierz się i biegnij - podchodzi do mnie, opierając dłonie na moich ramionach - Spróbuj dobrze się bawić, to dla nich ważne.
- Wiem mamo, postaram się - całuję ją przelotnie w policzek, wybiegając za braćmi z domu.


                                       

                                                                                     *


Stoję już dobrą godzinę przy drzewie, obserwując, jak bracia szukają ukrytych niespodzianek. Na przemian śmieją się i podbiegają do mnie, chwaląc się nową zdobyczą. Znużona postanawiam przejść się wzdłuż ogrodzenia. Mój wzrok przyciąga samotne jajko, toczące się powoli w kierunku krzaka. Przechylam głowę na bok i z zaciekawieniem nachylam się, chcąc jej wyjąć i ułatwić młodym poszukiwania. Macam przez dłuższą chwilę trawę, usiłując dosięgnąć zagubione jajko. Przeklinam w duchu zbyt krótkie ręce i wchodzę całym ciałem między gałązki. Błądzę po omacku, nie przerywając poszukiwań. Kiedy chcę się wycofać, natrafiam na ostre badyle, więc wchodzę coraz głębiej. Potykam się o kamień i lecę do przodu. Turlam się, a kamyczki nieznośnie wbijają mi się w plecy. Nareszcie wychodzę po drugiej stronie. Oddycham z ulgą, podnosząc się z twardej ziemi. Otrzepuję się z brudu, rozglądając się na boki. Dziwne, że znalazłam się na jakiejś polance. Za krzakami powinno być tylko i wyłącznie ogrodzenie. Krzyżuję ręce na piersiach i robię kilka kroków w przód. Przestrzeń wydaje się mała. Po mojej prawej stronie są trzy tunele, nad którymi tkwią wyrzeźbione dziwne słowa.. nie jestem w stanie ich rozszyfrować. Po lewej stronie również są trzy tunele. Coś tu jest nie tak. Obracam się i widzę tylko szarą, kamienną ścianę. Najwidoczniej oszalałam.
 - Halo, czy ktoś tu jest?! - wołam zdenerwowana - Pomocy! - poprawiam ze zdenerwowania koszulę i staję osłupiona w miejscu.
Naprzeciw mnie jest zając! Ogromne bydle, które idzie w moją stronę!
Kulę się przerażona, wycofując się bezszelestnie do tyłu. Monstrum zatrzymuje się i kuca zdezorientowane. Kiedy wychodzi z cienia, widzę, że jest postawne... i ma opaskę na głowie. Jego ręce przyozdabiają tatuaże, a w ustach trzyma wykałaczkę. Tak, definitywnie oszalałam. Zauważa mnie i zza pleców wyjmuje - o mój Boże - broń, celując nią prosto we mnie.
 - Nie, nie! Nie rób mi krzywdy - krzyczę przerażona, zasłaniając się przed stworzeniem.
 - Co Ty robisz w mojej norze brzydka istoto? - odpowiada donośnym, męskim głosem - Nie masz własnej, tylko się do cudzej pchasz? - strzela, a ja czuję na skórze lepką substancje.
Zgniłe jajka, no cóż.. ma zwierzę klasę. Rozwścieczony strzela dalej, a ja przyjmuję ciosy z gracją, uchylając się przed strzałami. Opuszcza broń do boku, patrząc na mnie zdziwiony.
 - Przydasz się na coś, podejdź - macha zachęcająco łapą - Ile masz lat dziwna dziewucho? - staje w rozkroku, obserwując każdy mój krok.
Ruszam w jego stronę, kiedy nagle rzuca się pod moje nogi, kuląc się jak małe zwierzę.
- Uważałabyś trochę! - staje z szybkością światła - One są strasznie delikatne.. - mówi z czułością, otwierając dłoń i ukazując moim oczom pisankę z nóżkami.
- Nie.. to mi się tylko śni.. - łapię się za głową, zataczając kółka w jednym miejscu - Kim Ty do cholery jesteś? - mierzę w niego palcem.
- Ślepa jesteś? Zając. I lepiej będzie dla Ciebie, jak to zapamiętasz.
- Okej Kicaj, nie wierzę, że istniejesz. To tylko sen.
- Jeżeli tak myślisz, to okej, do niczego nie zmuszam. Pomóc i tak mi musisz - uśmiecha się złośliwie, wypluwając wykałaczkę na trawę - Rok w rok, w ten jeden dzień, roznoszę jajka po całym świecie, a pomagają mi w tym tunele - wskazuje łapą otwory w kamiennych ścianach - Nienawidzę tej waszej komunikacji, zresztą, dziwnym widokiem byłby ogromny Zając w metrze, prawda?
Kiwam głową, patrząc na niego w skupieniu.
 - Potraktuj to jak jedyną, niepowtarzalną okazję bycia moim pomocnikiem. Idziesz na to? - prostuje się i czeka w napięciu na odpowiedź.
- No.. a w czym tak dokładnie mam Ci pomóc? - mrużę oczy, rzucając mu niewypowiedziane wyzwanie.
- To chyba logiczne, będziesz taszczyć jaja - uśmiecha się, ruszając z zadowoleniem wąsami.



                                                                                 *


Wyruszamy w podróż, podrzucając jajka w każdym ogrodzie. Nadal mam wrażenie, że to tylko sen i zaraz się obudzę. A tymczasem siedzę na plecach ogromnego Zająca, pomagając mu w Wielkanoc. Po dłuższym czasie zatrzymujemy się w krzakach, obserwując ogród następnej rodziny.
- Ten chłopak był niegrzeczny, wiesz co dostają niegrzeczne dzieci? - sięga po wór, który ma na plecach.
- Rózgę?
- Nie głupia dziewucho, zgniłe jaja - kiwała głową zrezygnowany i podrzuca zepsutą niespodziankę.
Pod wieczór zostaje nam tylko jeden ogród. Chowając się w kolejnych krzakach, dostrzegam, że to MÓJ ogród.
- Jesteśmy na moim.. podwórku. Specjalnie to zaplanowałeś? - patrzę na niego z nadzieją.
- Tu kończy się Twoja rola pomagiera, zrobiłaś wystarczająco dużo i możesz wrócić do rodziny - patrzy na mnie przelotnie, a na jego twarzy pojawia się grymas niezadowolenia - Także.. dzięki. Wesołego jajka! - podrzuca pisanki i obraca się w przeciwną stronę.
Podbiegam do niego i przytulam się do jego boku. Zdziwiony, sztywnieje pod moim dotykiem i delikatnie klepie mnie po plecach.
- No dobra, dosyć tych czułości, było miło ale się skończyło - stara się mnie lekko odepchnąć, ale przywieram do niego bardziej.
Po dłuższej chwili kuca i przytula
mnie do siebie mocno.
- Wesołego jajka, głupia dziewucho.
- Wesołego jajka, Kicaj.
Puszcza mnie z objęć i znika.
Teraz już w niego wierzę.


Dorzucam super fotkę z przyjaciółką, jestem aż tak ruda, że się za nią chowam.
Miłego wieczoru!