
-O, śpiąca królewna wstała. Chcesz trochę? - wskazała palcem na patelnie, uśmiechając się promiennie.
-Poproszę. Idziesz dziś do pracy?
-O tak, niestety, ktoś musi zarabiać na ten dom - zachichotała pod nosem kładąc naleśniki na talerzu - A Ty gdzie tak wcześnie się wybierasz?
-Pobiegać - uśmiechnęłam się niewinnie biorąc od niej talerz.
-Dobrze, widzisz się dziś z Xavierem? Dzwonił wczoraj i pytał czy wszystko z Tobą w porządku - oblizała łyżkę z dżemem, przypatrując mi się z zaciekawieniem.
-Prawdopodobnie tak, muszę z nim porozmawiać - utkwiłam wzrok w jedzeniu, mechanicznie je przeżuwając.
-Dobrze, pamiętaj, bądź w domu najpóźniej o 23.
-Wiem mamo, kocham Cię - wstałam i przelotnie pocałowałam ją w policzek.
-Ja Ciebie też skarbie, uważaj na siebie - wykrzyknęła, kiedy połową ciała byłam już za drzwiami wyjściowymi.
*
Nie wiedziałam dokładnie gdzie mamy się spotkać, ale domyśliłam się, że i tak mnie znajdzie. Usiadłam pod drzewem przy którym wczoraj się spotkaliśmy. Czekając na jego przybycie zaczęłam wyrywać trawę i owijać ją sobie wokół palca. Po chwili usłyszałam dobrze znane mi kroki:
-A więc tu jesteś.. gotowa na trening? - poklepał mnie pokrzepiająco po plecach.
-Jaki trening? - zgłupiałam, podnosząc się z ziemi powolnie.
-Normalny, poprawimy trochę Twoją formę - niekoniecznie fizyczną. Niedługo Ci to wyjaśnię, bądź cierpliwa Aniele - przelotnie musnął moją rękę opuszkami palców.
-Nadal nie rozumiem o co Ci chodzi, no ale dobrze.. co mam zrobić?
-Spal ten krzak - uśmiechnął się do mnie nonszalancko.
-Mam go spalić? Odbiło Ci? Niby jak mam to zrobić?
-Będziemy tu siedzieć tak długo, aż tego nie zrobisz - podszedł do mnie od tyłu, przytulając się do moich pleców - Wierzę w Ciebie.
Wydawało mi się to absurdalne, ale postępowałam według jego wskazówek. Skierowałam dłonie w kierunku krzaka, śmiejąc się z tego, co każe mi zrobić. Jemu nie było do śmiechu, traktował to poważnie. Po kilku wyczerpujących godzinach zdenerwowałam się:
-I jaki to niby miało cel? Myślałeś, że jestem w stanie to spalić? - wykrzyknęłam mu prosto w twarz.
-Tak, wyćwiczysz sobie tą umiejętność. Nie pluj mi w twarz, kochanie, to nieuprzejme.
-Nienawidzę Cię - rzuciłam przez ramię oddalając się w kierunku domu. Nagle zjawił się przede mną, patrząc na mnie z rozbawianiem i uniesioną brwią.
-Jutro bądź tu o tej samej godzinie, mam Ci jeszcze wiele rzeczy do pokazania, a jeszcze więcej do nauczenia - przybliżył swoją twarz do mojej i złożył delikatny pocałunek na moich ustach - Do jutra.
Rozmył się w powietrzu a ja byłam w stanie tylko stać zdziwiona. Nie wiem kim on jest, ale jak najszybciej muszę się dowiedzieć.